czwartek, 31 stycznia 2013

a new day is coming!


dzisiejszy upadek jest nieważny, to już przeszłość. podnoszę się z kolan, ocieram łzy i otrzepuję z pyłów niepotrzebnego przygnębienia. muzyka pobudza każdy zmysł, wyostrzając go. wypełnia mnie pozytywne uczucie wszechmocy. nie dam się złamać, nigdy więcej nie upadnę. nie zobaczysz moich łez, smutku i bólu. nic nie zmieni mego świata. bo jestem silna, mam oparcie w innych. jestem kimś, kim ty nigdy nie będziesz. teraz czas na radość. serce znów wypełnia się wszystkim, co najlepsze. a uśmiech nieśmiało kiełkuje na mojej twarzy. jest pięknie, będzie jeszcze lepiej.


Dla mnie też niezbyt łaskawy był dzień.
Dla mnie też za długa zima i zła.
Dla mnie też, ale przyznaj, że w sumie się żyje cudnie.
I przestań wyć! Przestań wyć! Przestań płakać!

I po co czytasz komentarze sfrustrowanych miernot?
Niech się durnie trują jadem, oszczędź sobie złego.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

jebnij smajla.


za oknem zima, śnieg, mróz... a ja? zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną. w sercu zakiełkowała radość, a obok niej wyrósł spokój. znowu jest lekko i przyjemnie. wiosno trwaj, nie uciekaj. z tobą nawet codzienna szarzyzna nabiera kolorów. wreszcie czuję, że żyję. tak wiele razy umierałam, ale teraz to było moje ostateczne zmartwychwstanie. tak bardzo potrzebowałam takiego dnia - wypełnionego śmiechem, niepokojącym zapomnieniem i najbliższymi osobami. kurwa, tęskniłam za wami...


  don't waste your time on tragedy, easy to forget.


środa, 23 stycznia 2013

nie ma już nic.


było tak dobrze i tak pięknie. przecież jeszcze niedawno śpiewałam, tańczyłam, śmiałam się z niczego. a teraz? znowu dostałam w policzek od rzeczywistości. mimo wszystko, nadal na mojej twarzy gości uśmiech - smutny, przepełniony bólem. uśmiech szaleńca, który powoli traci to, co cenne. są momenty, kiedy nie można powiedzieć zdarza się, bywa, takie jest życie. trzeba stanąć twarzą w twarz z prawdą, przyjąć ją na klatę i nie dać się złamać. przegrałam. upadłam, a obok mnie wyrósł mur. znowu uciekam od ludzi. za dużo łez, za dużo blizn. a wkoło tyle kłamstw. pierdolona iluzja. naiwność, że jednak jestem taka ważna jak kiedyś. ha-ha. bzdura. straciłam na znaczeniu. jestem nikim, niczym. nic nie warta.



so beautiful lie makes me...

środa, 16 stycznia 2013

zachwiana równowaga.


muzyka leniwie płynie z głośników. na biurku bałagan symbolizujący moje życie. jaki tu nieporządek, ile tu śmieci. milion kartek; zamazanych, pomiętych. zbędne słowa, wersy i wiersze. kilka książek, rozwiązane i nierozwiązane zadania, pełno wzorów. piękny, chemiczny świat. piękny, epicki burdel. w głowie (nie)bezpieczna pustka, w sercu to samo. jak cudownie jest nic nie czuć. aż chce się tańczyć, śpiewać i śmiać... przez łzy bezsilności.


this is fucking insane.

wtorek, 15 stycznia 2013

zapominanie.


koc, ciepła herbata, długi, zimowy wieczór, muzyka. i ja... tak cholernie tego potrzebowałam. uciekłam od rzeczywistości, skrywając się w kokonie marzeń i niespełnionych snów. jest pięknie, jest cudownie. lubię takie momenty, kiedy z ręką na sercu stwierdzam, że nie potrzebuję nikogo i niczego. nagle poczucie samowystarczalności daje mnóstwo siły i radości. jestem sama i jestem szczęśliwa. miłość? nie, dziękuję. to nie dla mnie... przeszłość się nie liczy, nieprawdaż mój kochany? także zapomnijmy o sobie, złammy obietnicę i odejdźmy. przecież tak będzie lepiej; dla mnie, dla ciebie, dla nas... których nigdy nie było.


nothing's gonna change my world.
 

czwartek, 10 stycznia 2013

milion słów.


popadamy w paranoję, a nie ma jeszcze szesnastej. tyle chorych słów, tyle niezrozumiałych wyznań. może to ja jestem szalona? dziwny dzień. znowu spoliczkowały mnie wspomnienia, a rzeczywistość skopała po jajnikach. nienawiść powróciła wraz z samokrytyką. po raz kolejny odczuwam mdłości. skraj szaleństwa? zapewne, powoli się do niego zbliżam. ale kto by się tym przejmował? wszystko mija, wszystko płynie, życie toczy się dalej.  


I've never felt so alone in my life.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

w zagubionej przestrzeni trwam.


zbudowałam między nami mur. codziennie dokładam do niego cegiełkę, całkowicie odcinając się od twojej osoby. "coś" we mnie pękło, a z kolei drugie "coś" znowu nabrało na wartości. chyba powoli wariuję. snuję się jak cień, kolejny raz zagubiona w labiryncie uczuć. gdzie jest wyjście? wskażcie mi drzwi, proszę. trochę tutaj ciemno, znów potknęłam się o przeszłość. wspomnienia, wszędzie wspomnienia. tęsknota zagościła w moim życiu, wlewając się do serca. jedna rozmowa zburzyła mój perfekcyjny świat. a przecież zapanował w nim porządek, a teraz? znów chaos, nadmiar myśli i kompletna dezorientacja.


czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?
 

sobota, 5 stycznia 2013

szaleństwo.


jest dziwnie, a było już tak dobrze. przecież wybuchałam niekontrolowanym śmiechem, kąciki ust ciągle się unosiły. było naprawdę cholernie bardzo dobrze. a teraz... niechciana obojętność wkradła się między godziny. nie potrafię nawet uzasadnić czemu. wszystko takie nijakie i szare. chwilowy i nieszczery uśmiech pojawia się wraz z myślą o feriach. przeżyć cholernie ciężki tydzień, tylko tyle. zero jakichkolwiek chęci na najbliższych kilka dni. pozwólcie mi zasnąć... druga prośba: obudźcie mnie za 168 godzin. dziękuję, dobranoc.


wykończona, zmęczona, niezadowolona.

don't give in to yesterday.


jutro jest piękne i nieznane; jest czystą, niezapisaną kartką bez kleksów i skreśleń. jutro jest miłością, nienawiścią; radością, depresją. jutro jest tęsknotą i ukojeniem; śmiercią i narodzinami. jutro jest nadzieją i wiarą; realizacją marzeń, pasją, wielką niespodzianką. jutro jest niezwykłe. tak bliskie, a tak odległe. jutro jest muzyką, książką, ukochanym filmem. jest poezją i prozą. wierszem, dramatem, komedią. jutro jest czymś, dla czego warto wstać z łóżka, wyjść z domu. jest czymś, dla czego warto żyć. jutro jest przyszłością. ludzie są przyszłością. to my jesteśmy jutrem.

środa, 2 stycznia 2013

strzał w kolano.


znów ludzie udowodnili mi, że nie mam żadnych praw. kolejny raz strącili do dołu, z którego dopiero co wyszłam. przepraszam, że zapomniałam. przepraszam, że wierzę w przyjaźń damsko-męską. przepraszam, że nie wiem, co to miłość. jestem taka naiwna, taka dziecinna, taka... beznadziejna. chyba już siebie nie lubię. szczególnie za ten płacz, złość i nienawiść. a obiecałam, miałam się nie poddawać. czas schować postanowienia noworoczne do szuflady. na nic się nie przydadzą, szczególnie w twoim towarzystwie. oficjalnie dziękuję za zepsucie nastroju. kolejny nóż w plecach nie robi większej różnicy... może po prostu się wykrwawię. mała strata dla świata, jednej pseudo-artystki mniej. ciekawe, czy będziesz usatysfakcjonowana?
 

a tak na pożegnanie: pieprz się, dziękuję.