sobota, 29 grudnia 2012
kilka słów wstępu...
bawię się słowami, choć nie czyni to ze mnie poetki. jestem chodzącym (ale jakże artystycznym!) bałaganem z milionem pomysłów na minutę, słomianym zapałem i wieczornymi depresjami w pakiecie. bywam za trudna, zbyt trudna, cholernie trudna i niemożliwie trudna. autorka swojej własnej katastrofy. w moim świecie króluje brak czasu, pomimo jego nadmiaru. biję rekordy w nierozgarnięciu, właśnie osiągnęłam stopień najwyższy. mogłabym napisać, że odbija mi na starość, ale... ja się nie starzeję, pomimo że przybywa mi lat. ja dziecinnieję wraz z wiekiem. ot co, takie dziwne ze mnie stworzenie. parafrazując klasyk: "to je lady of the flowers, tego nie ogarniesz".
ale.. czekajcie, co ja tutaj robię? będę wylewać swe żale, publikować bliżej nieokreślone "twory" mojej CHOREJ wyobraźni (tak, tak. uprzedzam już na wstępie), a przede wszystkim: PISAĆ, PISAĆ, PISAĆ.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz